Edukacja z drukarzem w Żaczku – wywiad

Dzisiaj rozmawiamy z Andrzejem Baranem – drukarzem, bez którego edukacja nie miałaby szans przetrwać. Spotykamy się w przeddzień Dnia Edukacji Narodowej w drukarni, w której Andrzej pracuje. Klimat hali przypomina sceny z amerykańskich filmów, gdzie gazety wędrują na wijącym się pod sufitem przenośniku taśmowym.


Recepeptananude.pl (RnN) Powiedz kim dokładnie jesteś, operując nomenklaturą obowiązującą w Twoim zawodzie?
Andrzej Baran (AB): Z wykształcenia jestem kowalem artystycznym ale w czasach kiedy skończyłem szkołę zawodową okazało się, że pensja kowala była tak szokująco niska, że musiałem pomyśleć o zmianie zawodu. Po dwuletniej przerwie na wojsko (PWL w Radomiu) rozpocząłem pracę jako drukarz, przechodząc praktykę na trzech technologiach – ołów, polimer, offset.
RnN: Czy to była dobra decyzja?
AB: Tak, od zawsze kochałem swoją robotę. Obecnie pracuję w drukarni w Seregni Printing Group w dziale offsetowy na warszawskim Targówku. Offset to odmiana techniki druku płaskiego, polegająca na przeniesieniu farby z formy na cylinder gumowy a następnie na papier (druk pośredni). Obecnie jestem szefem tego działu. Krótko mówiąc pracuję z aluminiowymi blachami, na których znajduje się tekst do druku. Blachy przejeżdżają przez specjalne maszyny, są zaginane po bokach, pozycjonowane. Osobiście odpowiadam za impozycje (układanie stron w odpowiednim formacie) i naświetlanie. 

RnN:  Po wizycie w drukarni zauważyliśmy, że impozycja to dość skomplikowany proces, nawet jeśli drukarnia używa odpowiedniego programu komputerowego.
AB: Zgadza się, osoba przygotowująca arkusz do druku musi pamiętać już na wstępie o kilku ważnych rzeczach jak: odpowiednim rozplanowaniu kolejności stronic i schemacie rozmieszczenia, właściwej skali barwnej, metryczce, załamywaniu arkusza, liniach cięcia, znakach grzbietowych.
RnN: Można śmiało powiedzieć, że dział offsetowy to bijące serce drukarni.
AB: Faktycznie w dziale offsetowym, wszystko się zaczyna. Potem już nasz nowoczesny park maszynowy pozwala nam oferować druk dobrej jakości w różnych kolorach. Drukujemy prasę nie tylko dla rejonu Warszawy.
RnN: Czy miałeś okazję pracować tez w innych działach i pełnić rolę maszynisty, kolorysty albo pracować przy ekspedycji prasy?
AB: Nie. Pracowałem jedynie przy wytwarzaniu form drukarskich od tzw. typografii czyli formy druku z odlewaniem form z mieszaniny cyny, ołowiu i antymonu.
RnN: Od kiedy zacząłeś przygodę z drukarstwem?
AB: W drukarni zacząłem pracować w 1980 roku, w przyszłym roku stuknie mi 40 lat pracy.
RnN: W drugim roku Twej pracy zawodowej, ogłoszono stan wojenny trwający w Polsce od 1981–1983, byłeś wtedy młodziutkim pracownikiem, jak zapamiętałeś tamten czas?

1983 r.

AB: 13 grudnia 1981 r. szedłem do pracy na noc, już na miejscu przed drukarnią stał dyrektor i poinformował nas, że drukarnia jest nieczynna do odwołania bo zawieszono druk gazet. Nie chodziliśmy zatem do pracy ale płacono nam gołą stawkę. W tym czasie zgłosiłem się do pracy w zakładowej Straży Pożarnej. Dopiero po dłuższej przerwie drukarnia ruszyła i pierwsza gazeta, którą wydawaliśmy to było „Słowo Powszechne”.
RnN: Z uwagi na brak Internetu, w systemie komunistycznym prasa stanowiła jedno z głównych narzędzi indoktrynacji. Opozycja zeszła do podziemia. Czy miałeś coś wspólnego z drukowaniem podziemnej prasy, ulotek ze słynnym napisem SOLIDARNOŚĆ?
AB: Niestety nie. Drukowałem jedynie tygodnik Solidarność. W swoich prywatnych zbiorach długi czas miałem wszystkie numery, łącznie z tymi, które wyszły i z tymi, które jeszcze nie zobaczyły światła dziennego. Wszystkie numery, dumnie przynosiłem do domu mojemu ojcu.
RnN: Pracowałeś przy produkcji różnych gazet, wymienisz jakich?
AB: Dzienniki: Express Wieczorny, Przegląd Sportowy (do nadal), Słowo Powszechne a także tygodniki: Chłopska droga, Głos Nauczycielski, Fundamenty, Argumenty, Służba Zdrowia, Rozrywka itd
W tej chwili drukujemy Nasz dziennik, Fakt, wspomniany Przegląd Sportowy i Gazeta Polska Codziennie.

RnN: Czy zajmowałeś się w swoim życiu zawodowym drukiem książek beletrystycznych i naukowych?
AB: Wydrukowałem w życiu jedną książkę. Wspomnienia z Naszej Klasy, ku pamięci zmarłego Tadeusza Plisa – naszego kolegi, przewodnika, nauczyciela.
RnN: W drukarni jest dość głośno, w jaki sposób wyciszasz się po pracy? Lubisz czytać?
AB: Od zawsze kocham czytać, powtarzać stare książki „Czterej pancerni i pies” i wszelkie powieści Toma Clancy, uwielbiałem książki Wiesława Wernica o Dzikim Zachodzie i kocham trylogię Sienkiewicza (Ogniem i mieczem, Potop, Pan Wołodyjowski) a także Quo Vadis, Krzyżaków, lubię też Prusa ale tylko i wyłącznie Faraona – czytałem go jak byłem małym chłopcem.
RnN: Jednym z Twoich hobby jest fotografia, robisz piękne zdjęcia podróżując po Polsce. W którym miejscu na ziemi odpoczywasz najlepiej?
AB: W Tarnowie, bo to jest miasto mego dzieciństwa i młodości. Spędzałem tam co roku część wakacji u babci. Zjeździłem na rowerze każdy jego kawałek. Dziś warto zobaczyć zrewitalizowany dworzec kolejowy, rynek, stare miasto z zamkiem (obecnie ratuszem). 
RnN: Co najbardziej lubisz jeść?
AB: Teraz uwielbiam azjatyckie smaki – wietnamskie i hinduskie.
RnN: Czy szykuje się zatem jakiś azjatyzki wypad?
AB: Nie, jeśli odpoczynek to tylko w Polsce. Mam wewnętrzną blokadę, ze względu na bezpieczeństwo, która powstrzymuje mnie przed zagranicznymi podróżami. Taki jestem i chyba to się nie zmieni.
RnN: Masz fantastyczną rodzinę żonę i dwoje dzieci. Żona Danusia jest nauczycielką, więc dzisiaj świętuje. Czy nauczyciele lubią Dzień Edukacji potocznie zwany Dzień Nauczyciela?
AB: Nie bardzo, ponieważ to przeważnie „wolny” dzień od nauki, który jest odebrany uczniom a dla obowiązkowych nauczycieli jest to sytuacja dyskomfortowa.
RnN: Zapewne uczniowie mają odmienne zdanie na ten temat, a czy któreś z Waszych dzieci też pracuje w szkolnictwie?
AB:  Nie, córka Iga zajmuje się organizacją pracy a syn Michał jest informatykiem. Jest też tatą a ja dzięki niemu jestem dziadkiem. Na zdjęciu z moją cudowna wnuczką Olą.

2019 r. zdj. prywatne archiwum

RnN: Czy w gazetach wydawanych w Twojej drukarni ukazały się kiedykolwiek zdjęcia członków Twej rodziny, w ramach jakiegoś prezentu albo psikusa?
AB:  Nie. Miałem jednak pomysł aby zrobić własne zaproszenia na ślub w formie gazety Express Wieczorny ale projekt nie doszedł do skutku.
Pytania od czytelników: 
RnN: Czy kolory pachną?
AB:  Plakatówki faktycznie różnie pachną a farby drukarskie pachną farbą z rozpuszczalnikiem  w zależności od producenta. W poligrafii rozróżnia się tylko cztery kolory: Yellow, Magenta, Cyjan, Black z ich mieszania wyciąga się inne odcienie. Obecnie stosuje się również Pantone, ale to inna bajka…

RnN: Czy po powrocie do domu możesz jeszcze patrzeć na tekst drukowany?
AB: Mogę bez problemu, czytam również w odbiciu lustrzanym, jednak nie kupuję gazet, czytam głównie w komputerze.
RnN: Jaki wpływ na ilość drukowanych gazet ma powszechny dostęp do informacji w Internecie, czy to nadal jest zajęcie przynoszące zysk?
AB: Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Trzeba mieć jednak świadomość, że gazeta żyje jeden dzień a największy koszt gazety to transport – trzeba dobrze kalkulować czy taka produkcja jest opłacalna.
RnN: Do którego momentu, można skorygować tekst jeśli wystąpi chochlik drukarski?
AB. U mnie w drukarni już nie można. Pliki do druku przesyła się w pdf a korekty dokonuje się na poziomie aplikacji. Drukarnia nie ma do niej dostępu.
RnN: Największe żarty drukarskie?
AB: Podczas stanu wojennego, któryś z moich kolegów, na zdjęciu generała Jaruzelskiego dorobił na okularach minus a na drugim plus. Śledztwo trwało strasznie długo.
RnN: Perełka drukarska, która została Ci w pamięci?
AB: Pamiętam wizytę w Domu Słowa Polskiego gdzie drukowane były Encyklopedie. Czcionka drukarska użyta w tym celu to “brylant” 3 pkt (1,128 mm) , była na tyle niecodzienna, że zapadła mi w pamięci na zawsze. Wiersz odlany w tym rozmiarze był po prostu niesamowicie śmieszny.

ŻACZEK
RnN: Dlaczego w tytule tej rozmowy pojawiła się nazwa Żaczek?
AB: Żaczek to pub studencki zlokalizowany przy ulicy Wołoskiej w akademikach Politechniki. Właśnie to miejsce czwartkowych spotkań, wymyślił wspomniany wcześniej, nieżyjący już Tadeusz Plis. Spotyka się tam grupa byłych uczniów ze szkoły podstawowej nr 59 połączonej ze szkołą nr 220 w Warszawie, którzy odszukali się dzięki portalowi Nasza Klasa. Wśród tych osób znalazła się Ania z Recepty na nudę.

RnN: Na koniec, powiedz czy edukacja może istnieć bez książek drukowanych?
AB: W czasach, w których coraz więcej informacji dostarczanych jest w postaci elektronicznej, wszystko się googluje i czyta w formie e-booków, edukacja bez papieru – niestety coraz lepiej sobie radzi.


Seria „Pozytywni ludzie” ma na celu dać nam wszystkim zastrzyk dobrej energii oraz uświadomić, że bez względu na wiek i zainteresowania można stać się inspiracją dla innych osób.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.