Dzisiaj, w dniu obchodów Światowego Dnia Książki i Praw Autorskich rozmawiamy z Joanną Wywiał – niezmiernie skromnym, ale świetnie przygotowanym merytorycznie pracownikiem biblioteki.
Receptananude.pl: Kiedy byłaś małą dziewczynką kto był Twoim audiobookiem, kto czytał Ci książki?
Joanna Wywiał: Dziadek sadzał mnie na kolanach, rozkładał gazetę i pokazywał mi literki w nagłówkach artykułów. Prawdopodobnie w Dzienniku Zachodnim. Pamiętam, że bardzo to lubiłam. Dziadek umarł, kiedy miałam 3 latka, więc potem czytał mi tata i starsza siostra.
RnN: Z jakiego miasta pochodzisz?
JW: Pochodzę z Będzina położonego w województwie śląskim.
RnN: To jednak nie jest Śląsk, prawda?
JW: Tak, Będzin to historyczna stolica Zagłębia i z tego punktu widzenia należy do Małopolski.
RnN: Wiem, że dla będzinian bardzo ważnym jest fakt, że są Zagłębiakami, a nie Ślązakami. Czy słyszałaś to powiedzenie: „Jaka jest różnica między Ślązakiem, a Zagłębiakiem” Odpowiedź: „Zagłębiak powie „Błękitna mgła przysnęła mi widok”, a Ślązak „Gówno widza”.
JW: Coś w tym jest, chociaż tego nie słyszałam, aczkolwiek różne niezbyt przychylne opowieści krążą. Ponoć konflikt ten narodził się już w czasach zaborów.
RnN: Jakie miejsca warto odwiedzić w Będzinie?
JW: Polecam barokowo-klasycystyczny pałac rodu Mieroszewskich, Królewski Zamek Będziński oraz spacer na wzgórze Dorotka, gdzie znajduje się wybudowany w 1635 roku kościół pod wezwaniem św. Doroty. W będzińskiej cukierni można zjeść też ciasto, które nazywa się „Warkocz św. Dorotki” – wpis!
RnN: Jaką szkołę skończyłaś, czym się zajmujesz na co dzień?
JW: Skończyłam liceum ogólnokształcące w Sosnowcu, ale na studia przyjechałam już do Warszawy. Ukończyłam studia wyższe na dwóch kierunkach i jestem magistrem filologii słowiańskiej oraz bibliotekoznawstwa.
RnN: Dlaczego wybrałaś studia na kierunku filologia słoweńska?
JW: Decydując się na studia, miałam do wyboru trzy języki – słoweński, czeski albo chorwacki. Słowenia wydawała mi się najmniej znanym krajem, ciekawym, i stąd ten wybór. Uzyskała niepodległość po rozpadzie Jugosławii w 1991 roku, jej stolicą jest Lublana. Uchodzi za szybko rozwijający się kraj. Język słoweński jest bardzo melodyjny i pełen fajnych słówek. W roku 2005 wyjechałam tam na studia, potem uczestniczyłam jeszcze w zajęciach szkoły letniej.
RnN: Z czego znana jest Słowenia?
JW: Na małym obszarze jest dosłownie wszystko. Morze Adriatyckie, Alpy Julijskie, jeziora i jaskinie. Słowenia słynie z dobrze rozwiniętego przemysłu farmaceutycznego (firma Krka), jednego z największych producentów sprzętu AGD w Europie – Gorenje. Słoweńcy to bardzo otwarci i sympatyczni ludzie. Warto pojechać i poczuć ten klimat. Chociaż uznawana jest za najszybciej rozwijający się kraj spośród dziesiątki nowych państw UE, to nadal jest mało znana i stanowi jedynie przystanek przed Chorwacją. Ciekawostką jest to, że nie należy do Bałkanów, chociaż większość ludzi sądzi inaczej.
RnN: Gdzie pracujesz na co dzień? Ile lat pracujesz w tym zawodzie?
JW: Pracuję już 8 lat w zawodzie bibliotekarza, mam za sobą krótką przygodę w bibliotece akademickiej, ale właściwie całe moje życie zawodowe jest związane z warszawską Ursynoteką. To sieć 19 bibliotek znajdujących się na Ursynowie Księgozbiór mojej placówki zliczy ponad 28 tysięcy książek.
RnN: Wybierz właściwe określenie dla osoby pracującej w bibliotece.
JW: Kiedy spotykam poza biblioteką dzieci, słyszę jak krzyczą z daleka „O! Pani z Biblioteki”!
RnN: No właśnie „Pani z biblioteki”, powiedz dlaczego nigdy nie słyszałam określenia „Pan z biblioteki”?
JW: W jednej z naszych placówek kierownikiem jest sympatyczny pan Jacek. Generalnie jest to zawód mało opłacany, dlaczego mężczyznom trudno byłoby utrzymać za tą pensję rodziny. Stąd przyjęło się wiązać go z kobietami.
RnN: Czy tytuł magistra filologii słowiańskiej wykorzystujesz w pracy?
JW: Zajmuję się tłumaczeniami, w tym przekładaniem poezji (opublikowałam wiersz słoweńskiej poetki Katji Perat w czasopiśmie „Nowe Zagłębie”). W bibliotece czasem udaje mi się polecić czytelnikom coś ze słoweńskiej literatury. Rozmawiam też z czytelnikami o podróżach po Słowenii.
RnN: Jakie były najdziwniejsze pytania, które usłyszałaś od czytelnika albo dwuznaczne sytuacje, które miały miejsce między regałami z książkami?
JW: Często zdarzają się żarty sytuacyjne i spontaniczne reakcje czytelników. Ostatnio zostałam wyściskana przez czytelniczkę, co było niezmiernie miłe. Zdziwiłam się kiedyś niesamowicie, gdy zauważyłam, że starsza pani przebiera się za regałem z książkami.
RnN: Czy w dobie elektronicznych książek i XXI wieku i do biblioteki przychodzą jacyś fajni faceci?
JW: Mamy bardzo sympatycznych i atrakcyjnych czytelników, którzy przychodzą po papierowe książki. Głównie dlatego, że odbiorcami tych papierowych książek są mężczyźni w wieku 35-60 lat. Interesuje ich sensacja, fantastyka, książki o wojnie, kryminały i reportaże wydawane przez wydawnictwo Czarne. Zapraszam więc do biblioteki wszystkie panie, bo jest na czym oko zawiesić.
RnN: Lubisz czytać książki, czy traktujesz to jako obowiązek zawodowy?
JW: W czytaniu chodzi o to aby odpłynąć i zaspokoić ciekawość świata. Do pewnego momentu czytałam powieści, a teraz lubię czytać dokumenty, reportaże. Odprężam się przy książkach takich jak „Mój znak. O noblistach, kabaretach, przyjaźniach, książkach, kobietach” Jerzego Illga.
RnN: Podczas jedzenia w naszym domu nie można było czytać książki, czy czytelnicy szanują książki?
JW: Z tym jest różnie, niewątpliwie każdy z nas lubi czytać książki czyste. Często czytelnicy nie czują się w obowiązku odkupić książki np. zalaną kawą.
RnN: Jak to się dzieje, że trafiasz w gust czytelników i potrafisz odłożyć dla nich właściwe książki?
JW: Staram się słuchać, obserwować i śledzić książki jakie czyta dana osoba. Na tej podstawie jestem w stanie zaproponować książkę wg jej gustu. Biblioteka jest trzecim miejscem między domem, a pracą. Stąd w naszych placówkach jest dużo spotkań z autorami książek.
RnN: Świetne są te spotkania organizowane przez impresariat Ursynoteki, powiedz trochę o tej inicjatywie.
JW: Są to spotkania autorskie wokół książek. Magia książek przyciąga czytelników, a rozmowy ze znanymi ludźmi są formą promocji zarówno książek, jak i samej placówki. Rolę gospodarzy sprawują dziennikarze – głównie Magdalena Kuydowicz oraz Marcin Michrowski.
RnN: Asiu, regały książki, księgozbiory i pomieszczenia z książkami kojarzą mi się z biegającymi wszędzie kotami? Lubisz koty?
JW: Uwielbiam, jestem posiadaczką, a właściwie Bellka i Elvis są posiadaczkami mnie w postaci ich pani. To dwie moje miłości, które pojawiły się u mnie w domu dzięki czytelniczkom Ursynoteki.
RnN: Czy uważasz, że Ursynoteka powinna mieć na wyposażeniu takie cudne koty?
JW: Byłoby to fantastyczne, ale nierealne. Drzwi się non stop otwierają, koty mogłyby uciec, ponadto nocą byłyby samotne, a jak wiadomo koty lubią być w centrum zainteresowania.
Na koniec zapytaliśmy Asię, co sądzi o e-bookach. Powiedziała, że bardzo je lubi, gdyż „książka to historia, nie format”. Liczy na to, że biblioteki pomimo postępu cyfryzacji zawsze będą mieć swoich zwolenników, a w przyszłości będą mogły wypożyczać książki również w formie elektronicznej. Dziękując za spotkanie, złożyła Wszystkim czytelnikom najpiękniejsze życzenia z okazji Światowego Dnia Książki i Praw Autorskich.
Seria „Pozytywni ludzie” ma na celu dać nam wszystkim zastrzyk dobrej energii oraz uświadomić, że bez względu na wiek i zainteresowania można stać się inspiracją dla innych osób.