Na spacer po Pruszkowie zabrał nas przewodniki Jacek Duda.
Widzieliśmy pruszkowską wieżę ciśnień, pierwsze żydowskie kino Wenus (ostatnim sensem wyświetlonym w 1939 r. był film o jakże znaczącym tytule „Ostatnie dni Jerozolimy”).
Przeszliśmy ul. Stalową (podobną w swoim klimacie do warszawskiej Pragi), mijając miejsce gdzie stał zakład obrabiarek za kamienicą pod nr 6.
Potem przeszliśmy na ul. Ołówkową, na której pod numerem 14 mieszkał Jan Lechoń, a ponadto mieściła się jednostka Straży Pożarnej, a obok niej do dzisiaj czynna Fabryka ołówków Majewskiego ze słynnymi kredkami Bambino. Przy bramie wjazdowej zakładu, znajduje się figura Matki Boskiej z tablicą upamiętniającą pracowników fabryki.
Mijając skwer, który jest pozostałością po parku im. Jana Bersona (Bersohna) przy torach PKP, tam gdzie teraz ulica Kościuszki łączy się z Sienkiewicza. W parku Kościuszki nazywanym przez mieszkańców parkiem Sokoła (od nazwy organizacji krzewiącej kulturę fizyczną), znajduje się piękny pałacyk.
Na ulicy Tomcia Palucha, Pan Jacek zwrócił nam uwagę na wygląd niezmiernie oszczędnościowego bloku mieszkalnego z małymi i wąskimi oknami. Tuż obok niego do lat 90tych stał czołg JS 2 (Józef Stalin II), a kawałek dalej do dzisiaj znajduje się pracownia zegarmistrzowska pana Marka Górskiego, który odtworzył zegar na Zamku Królewskim w Warszawie.
Dotarliśmy też do Pałacyku Porcelitu, który jako ostatni pozostał z zabudowań fabryki porcelitu.
Z ciekawostek pruszkowskich przewodnik pokazał nam:
– płytę chodnikową z napisem „PZPR K…Y”, która cudem ocalała z zawirowań historycznych, bo ktoś musiał ją wyprodukować, przewieźć i ułożyć!
– miejsce gdzie zabito mafioza Kiełbasę.Doszliśmy też do kościoła św. Kazimierza łączącego w sobie neoromanizm i neogotyk. Idąc ulicą Kraszewskiego minęliśmy budynek z napisem METRO (mieściła się tu sala kinowa).
Nasz spacer zakończyliśmy przy pomniku pruszkowskiego imprezowicza obok Pałacu Potulickich (obecnie Pałac Ślubów).
Rowerowa przejażdżka po Pruszkowie, okraszona ciekawymi opowieściami w promieniach słonecznych, smaczny azjatycki obiad w Pruszkowie, naładowały nasze życiowe baterie do następnego weekendu. Wróciliśmy w komfortowych warunkach, ponieważ w pociągu z Pruszkowa do Warszawy nie było ludzi. Mieszkańcy mówię, że na codzień podróż jest uciążliwa i nieprzyjema.































5 października 2014 r. Pruszków – spacer z przewodnikiem Jackiem Dudą